Jako mała dziewczynka nie lubiłam zieleni. Odmawiałam noszenia zielonych ubrań, a w moim otoczeniu nie znajdowały się zielone przedmioty. Do dziś wiele się w tej kwestii nie zmieniło ;) Kolor zielony jest dla mnie tylko i wyłącznie kolorem maskującym - w zielonej bluzce wtapiam się w las i natura jest nagle bliżej... po prostu na wyciągnięcie ręki.
I chociaż wiem, że nigdy nie zdecyduję się na pomalowanie ściany na zielono, ani nawet na zieloną tapicerkę krzesła, z przyjemnością oglądam szmaragdowe inspiracje wnętrzarskie, podziwiając odwagę i styl twórców tych aranżacji.
I może jednak kupię nowy lakier do paznokci...
Myśląc o kolorze zielonym na ścianach czy też w dodatkach wystroju nie myślałam że tak można pięknie zgrać to z całością ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;3
Dziękuję za wizytę :)
UsuńJeśli możesz (i chcesz :)), wyślij mi adres swojego bloga - w Twoim profilu nie mogę niestety go odnaleźć (chyba jestem trochę na bakier z tym google+ ;))
Pozdrawiam :)
Ja też nie przepadam za zielenią, ale... ostatnio nie mogę się napatrzeć (zostając w temacie hagedornhagen) na motyla w tym kolorze.. Na pewno widziaałaś go na stronie? Jest piękny, ale nie wiem, czy chciałabym dodać ten kolor do mojego wnętrza ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie mogę znaleźć do Ciebie kontaktu, odezwij się do mnie na mail: neufnovembreblog@gmail.com
UsuńPozdrawiam!
Motyla oczywiście widziałam - najładniej pewnie wygląda latając sobie po tropikach ^^ Jak dla mnie zieleń jest piękna, ale nie widzę jej w moim wnętrzu - z zielonych rzeczy mam tylko pendrive'a, kilka książek i różne zmiotki i mopy (ukochany się uparł, że chce mieć zieloną miotłę w stokrotki :P).
Usuńoj kedys mialam chopla na punkciezieleni...teraz przemycam ja delikatnie w kuchni ale nic po za tym...
OdpowiedzUsuń